Strudzony kosiarz
Odkąd straciłem miłość mojego życia w wieku czterdziestu lat, po siedemnastu latach szczęśliwego małżeństwa, moje problemy ze snem nasiliły się. Wcześniej nie sypiałem góra dzień lub dwa w tygodniu, a teraz, gdy miałem lat pięćdziesiąt, bezsenność prawie mną zawładnęła. W takich chwilach często schodziłem do piwnicy, gdzie miałem mnóstwo butelek starego wina. Zwykle tylko je oglądałem, wspominając różne święta i rocznice, które świętowałem wraz z żoną popijając stare Chardonay czy Chivas Regal, ale czasem brałem jedną butelkę i zabierałem do salonu, gdzie piłem „na smutno”, ale nie do przesady. Zwykle był to jeden kieliszek. Otwartą butelkę ponownie zatykałem korkiem i wkładałem do lodówki. Takie gospodarowanie starczyło na trzy porcję. W ten sposób zapas z piwnicy trochę się uszczuplił. Wydarzenia, które nastąpiły tej nocy, miały zmienić wszystko. Gdy usiadłem do stołu ze szklanką napełnioną Chivas Regal, rozległo się pukanie do moich drzwi. Cóż to za nies